czwartek, 31 stycznia 2013

Makijaż w ciepłych odcieniach.

Witajcie ;)

Dzisiaj chcę Wam pokazać mój dzienny makijaż, który właściwie wyszedł dość spontanicznie, bo dopiero po wymalowaniu twarzy stwierdziłam, że może warto byłoby zrobić kilka fotek.

Dzisiaj w Krakowie zaświeciło słońce, więc i światło było o niebo lepsze niż zazwyczaj. Poza tym cały makijaż oka wykonałam cieniami z paletki Naked 2. Mam też jej młodszą siostrę, no i niestety o ile w tej pierwszej cienie są fantastycznie napigmentowane i są jakby mokre, o tyle w tej drugiej, cienie wydają mi się suche podczas nakładania, za to efekt na oczach jest jakby bardziej mokry i nie tak intensywny (mimo to kolory są dużo fajniejsze niż w 1).  I jakoś tak nie mogę się przekonać do tej paletki, miałam ją już nawet sprzedać, ale stwierdziłam, że dam jej jeszcze szansę i mam zamiar naprawdę konkretnie ją przetestować. I dopiero potem podejmę decyzję co z nią zrobić.

Makijaż wykonałam w ciepłych barwach i jak się okazało ostatnio na kursie wizażu chyba jednak jestem ciepłym typem urody. Powiem Wam, że jestem w szoku, że złota chusta wyglądała lepiej od tej srebrnej, choć ta druga też jakoś strasznie się nie prezentowała. Tak więc ciągle jestem w kropce i nie wiem do końca czy jestem "ciepła" czy "zimna" (fajnie zabrzmiało;). Piszcie co Wy o tym myślicie !!!







Jak Wam się podoba mój dzisiejszy makeup ? A w ogóle to znacie cienie z paletki Naked 2? Co o nich myślicie ?

Buziaki ;*

środa, 30 stycznia 2013

Wspominkowo ;)

Witajcie ;)

Dzisiaj będzie wpis nie kosmetyczny, lecz sentymentalny...  Zabiorę Was do miejsca w którym tak naprawdę mieszkałam na Filipinach, miejsca o którym piszą w przewodnikach , że lepiej je pominąć podczas zwiedzania i ogólnie, że Filipiny są piękne z wyjątkiem... stolicy Manili!!!

Ja prawdziwą Manile widziałam tylko przez okno taksówki i jakoś nie miałam ochoty bliżej się z nią zaznajomić... W tym poście pokażę Wam Makati, czyli dzielnicę biznesową Manili. Sami będziecie mogli zobaczyć, że patrząc przez pryzmat tej ogromnej metropolii, Filipiny wcale nie prezentują się już tak bajkowo...

Zapraszam do pooglądania kilku zdjęć, które dla Was wybrałam ;)

Okolica w której mieszkaliśmy na samym początku przyjazdu na Filipiny w styczniu. Pamiętam jak na lotnisku w Krakowie było -20 stopni, a tutaj właśnie kończyła się pora deszczowa, wilgotność powietrza przekraczała 80%, a temperatura wynosiła ponad 30 stopni... przez pierwszy tydzień zgubiliśmy chyba po kilka litrów wody i uwierzcie, że proces pocenia był nie do opanowania... ;(




Jak widzicie Filipińczycy kochają wysokie budynki ;)



Jeepney - publiczny środek transportu, taki filipiński autobus ;)



Uśmiechnięty sprzedawca ;)



A tutaj ze mną w przerwie na papierosku ;)



I kolejny uśmiechnięty chłopak, tym razem z obsługi hotelu. Generalnie tam wszyscy są uśmiechnięci i pogodzeni z własnym losem, nie marudzą i nie narzekają. Cieszą się z najmniejszych miłych rzeczy, które ich spotykają. Pod tym względem żyje się tam lepiej, prościej niż u nas. Za tym tęsknię najbardziej, za uśmiechem spotykanym na każdym kroku ;)



To zdjęcie na długo pozostanie w mojej pamięci. Pamiętam dokładnie to zderzenie z rzeczywistością i biedą, ogromną na Filipinach... Dziewczynka chętnie pozowała do zdjęć, ale potem nie wypuściła nas bez 100 peso...



Salon w naszym drugim i ostatnim mieszkaniu. Było ono również w Makati na cudownie zielonym osiedlu Rockwell. Osiedle w większości zamieszkałe przez ekspatów i obcokrajowców. Nie myślałam, że kiedyś to powiem, ba że napiszę o tym publicznie, ale tęsknię za tym miejscem... (to taki trochę drugi dom ;)



Rockwell ;)





Ulubiona galeria handlowa :





Filipińczycy kochają kawę i Starbucks'a. W samej Manilii są ich setki, właściwie na każdym kroku znajdziecie Sturbucks'a. Ten był zaraz przy naszym mieszkaniu, ukryty wśród palm i różnych zielonych, nieznanym mi roślin.



Z poznaną Filipinką Anną. Nie uwierzycie, ale tam wszyscy śpiewają i jest to ich najulubieńsza rozrywka ;)



Na koniec pokażę Wam jakie mieliśmy widoki z naszego mieszkania. Mieszkaliśmy na 34 piętrze, a widoki często zapierały dech w piersiach !!!


Widok nocą :



W porze deszczowej, nad nami już prawie leje !!!



Wieczorem :



Tęcza i ostatnie słoneczne chwile (w oddali już nieźle pada) :



Już dawno miałam Wam pokazać jak i gdzie mieszkaliśmy na Filipinach. Dzisiaj jak tak patrzę na te zdjęcia to powiem Wam, że tęsknię za tym miejscem na ziemi. Czy bym wróciła ? Nie wiem, zależy w jakich okolicznościach...

Buziaki ;*

niedziela, 27 stycznia 2013

Makijaż na wieczór ;)

Witajcie !

Dzisiaj mam dla Was propozycję makijażu na wieczór. Zastanawiałam się jakich kolorów użyć i wybór padł m.in. na cień z Inglota o nr 450,  który pokazywałam Wam w jednym z ostatnich postów. Mogę Wam już powiedzieć, że cień jest bardzo dobrej jakości, pigmentacja jest genialna, a on sam w ogóle się nie osypuje co jest dziwne przy tak intensywnym odcieniu. Przy tym makijażu wykorzystałam również wiedzę zdobytą na kursie i muszę przyznać, że nigdy nie wierzyłam, że moje oczy uda się skorygować mniej więcej do kształtu migdała... Oczywiście makijaż nie jest idealny, mógłby być bardziej precyzyjny i mogłyby, a nawet powinny pojawić się sztuczne rzęsy, no niestety ciągle jeszcze nie zakupiłam sobie dobrego kleju, a ten który mam do niczego się nie nadaje ;(

Dość gadania (a raczej pisania !), zapraszam Was do oglądania i oceniania ;)














Znowu mam zastrzeżenia do zdjęć, a raczej do światła ;( Niby próbuję zdjęcia poprawiać w programach do ich obróbki , ale albo nie bardzo umiem to zrobić, albo mam kiepskie programy.
I tutaj mam pytanie do Was, jakich programów Wy używacie, albo jakie polecacie. Ja zaczęłam ostatnio zastanawiać się na PS, ale chyba jeszcze nie dojrzałam na wydanie tak ogromnej kwoty na program, którego właściwie nigdy nie miałam okazji protestować. Jeśli macie z nim jakieś doświadczenia to również napiszcie co o nim myślicie.

Buziaki ;*

sobota, 26 stycznia 2013

Auriga FLAVO-C serum 8% - recenzja

Hej Kochani ;)

Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją Auriga FLAVO-C serum, który swego czasu był ogromnie wychwalany w blogosferze i na youtube. Skusiłam się i ja, czy się opłaciło...






Standardowo zacznę od opisu i obietnic co do działania serum, które podaje nam producent:

Wskazania :
-dla osób ok. 25-go roku życia, aby opóźnić pojawienie się pierwszych zmarszczek,
-w przypadku już istniejących zmarszczek, oraz innych oznak starzenia się skóry takich jak utrata elastyczności, plamy barwnikowe,
-dla palaczy, osób przebywających często w klimatyzowanych pomieszczeniach,
-w warunkach miejskich, aby wzmocnić procesy naprawcze skóry,
-w przypadku skóry zniszczonej słońcem.

Efekty stosowania:
Spektakularne rozświetlenie skóry, dodanie skórze blasku, wygładzenie i spłycenie zmarszczek, prewencja przeciwzmarszczkowa dzięki ograniczeniu działania wolnych rodników, wzmocnienie naczyń krwionośnych.


Sposób użycia:
Aby uzyskać optymalny efekt, stosować 1 lub 2 x dziennie na oczyszczoną
i osuszoną skórę twarzy, szyi, dekoltu. Nanieść kilka kropel i delikatnie masować
aż do wchłonięcia. Po kilku minutach można zastosować krem nawilżający Flavo-C.

Skład: Flavo-C serum: 15% witamina C (forma lewoskrętna) i 30% wyciąg z Gingko biloba.

Opakowanie: wykonane z ciemnego szkła z wygodną pipetką.

Konsystencja: wodnista o żółtym zabarwieniu

Pojemność: 15 ml.

Cena : 47 zł (allegro).

(Powyższe informacje w większości pochodzą ze strony http://www.auriga.net.pl/produkty/flavo-c-serum/)


A co ja o nim myślę i jak serum sprawdziło się na mojej mieszanej skórze? 

Zacznę od tego, że stosuję go na noc i raczej nie codziennie. Teraz, w okresie zimowym moja skóra potrzebuje mocniejszego nawilżenia, także stosuję go co 2, a czasem nawet co 3 dzień. Skóra następnego dnia po jego zastosowaniu (nakładam konkretną ilość!) rzeczywiście jest mocno rozświetlona, a jej  koloryt jest wyrównany. Co do działania przeciwzmarszczkowego to zauważyłam, że moje delikatne zmarszczki na czole zaczęły się wygładzać. Jednak ja go uwielbiam za jeszcze jedno, dodatkowe działanie. Otóż jak nie raz juz wspominałam moja skóra jest mieszana i lubia pojawiać się na niej małe krosteczki (zaskórniki zamknięte) i właśnie na nie serum działa genialnie. Już po kilku użyciach zaskórniki niejako wychodzą na zewnątrz i zastowanie peelingu wystarcza, aby się ich pozbyć.  


Podsumowując :

1. Serum działa przeciwzmarszczkowo,

2. Rozświetla i ujednolica kolor skóry,

3. Nie zapycha,

4. Działa na zmiany trądzikowe, ale nie wysusza skóry,

5. U mnie działa wręcz seboregulująco, bo kolejne zmiany pojawiają się rzadziej !!! 


Dla mnie jest to kosmetyk pozbawiony wad i na pewno będę do niego nie raz wracać. Teraz nawet zaczęłam zastanawiać się nad innymi produktami tej firmy i nad jego mocniejszym bratem Flavo-C Forte (15% wit. C).

Znacie to serum ? A może inne produkty z tej serii? Piszcie śmiało, jestem bardzo ciekawa co o nich myślicie!

Buziaki ;*

piątek, 25 stycznia 2013

Kilka kuferkowych nowości

Witajcie ;)

Dzisiaj czas na kilka nowości, które pojawiły się w moim makijażowym kuferku.

Na początek pokażę Wam rzeczy, które znacznie ułatwiły mi życie i pomogły zorganizować i zachować porządek w pędzlach i w pojedynczych cieniach.

Etui na pędzle kupione podczas kursu w szkole wizażu za 20 zł. Wg mnie na pierwszy rzut oka wygląda jak malutka torebka do ręki ;)






Kolejnym zakupem jest paletka z GlamBoxa (33 zł plus przesyłka). Miałam na nią chrapkę już dawno temu, później o niej zapomniałam, ale ostatnio, zauważyłam ją u którejś z Was na blogu i już nie było odwrotu. Wybrałam paletkę w romantyczne wzory i już wiem, że zakup jest udany, bo paletka jest w stanie pomieścić 35 cieni z Maca lub z Inglota. Poza tym w końcu wszystkie pojedyncze cienie mam w jednym miejscu co ułatwia malowanie i dodatkowo zobaczyłam, jak wiele mam cieni w stonowanych kolorach, a jak mało tych kolorowych !!! (przynajmniej w tej palecie ;)






W zeszłym tygodniu poszłam do Inglota po cień do brwi... oczywiście zakupy nie skończyły się tylko na nim. Skusiłam się jeszcze na trzy cienie i chusteczki matujące w promocji za 9 zł ;)




Cień do brwi w odcieniu 567 (10 zł)
Bordowy cień 450 (10 zł)
Niebiesko-granatowy cień do powiek Vertigo 50 (16 zł)
Jasno beżowy cień do powiek Vertigo 62 (16 zł)

Dwa ostatnie cieni są bardzo ciekawe w wykończeniu, nie do końca matowe, z lekkimi drobinkami dają bardzo ładny efekt idealny na dzień.

Buziaki ;*

czwartek, 24 stycznia 2013

Kurs ukończony ;)

Hej Dziewczynki ;)

Trochę mnie tutaj nie było i muszę przyznać, że bardzo się za Wami stęskniłam !!! ;) 

W ramach wytłumaczenia chcę Wam pokazać mój świeżutki Certyfikat Wizażu i Stylizacji 1 stopnia;)




Bardzo się cieszę, że w końcu zdecydowałam się na ten kurs. Dzięki niemu potwierdziłam swoje wizażowe zainteresowania, ale również sporo się na nim nauczyłam i miałam okazję wymalować kilka nowych twarzy.
Dostałam też pozytywnego kopniaka i myślę, że narzucę sobie "rygor" dodawania dwóch makeupow tygodniowo na bloga ;)

Pozdrawiam również wszystkie kursantki, które okazały się super pozytywnymi i uzdolnionymi kobitkami (nie wspominając o Prowadzącej ;).  Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś nasze drogi się skrzyżują i znowu się spotkamy ;)

Buziaki ;*

poniedziałek, 21 stycznia 2013

WYNIKI ROZDANIA ;)

Hej Kochani ;)

Na wstępie chciałam Wam Wszystkim serdecznie podziękować  za udział w moim rozdaniu !!! :) Cieszę się, że rozdanie cieszyło się tak dużym zainteresowaniem ;)

Muszę Wam powiedzieć, że od wczoraj siedzę i sprawdzam po kolei czy spełniłyście /spełniliście warunki rozdania i muszę przyznać, że nie zdawałam sobie sprawy jak dużo czasu na to potrzeba. W sumie z podwójnymi głosami wyszło mi ok. 300 zgłoszeń !!!

Bez zbędnego przeciągania...




Zwyciężyła Panna Mewa !!!! 

Gratuluję Ci i bardzo proszę o dane do wysłania nagrody na mojego maila ;)

Buziaki dla Wszystkich ;*

niedziela, 20 stycznia 2013

Singapurska zupa laksa ;)

Hej Kochani ;)

Dzisiaj wstałam z okropnym bólem gardła i niestety, ale czuję, że choróbsko mnie rozkłada ;( Postanowiłam więc powalczyć z przeziębieniem domowymi sposobami i dlatego właśnie na obiad nie mogło zabraknąć zupy. Mój M. upichcił przepyszną malajsko-singapurską zupę zwaną laksą (podobno singapurczycy wcinają ją na śniadanie ;). Zupa oczywiście wyszła genialna i dlatego zachęcam Was do jej zrobienia, jeśli tylko macie dostęp do potrzebnych składników ;) 




Co potrzebujemy na przygotowanie 2-3 porcji :

1. Pasta laksa ok 1/2 opakowania
2. Podudzia z kurczaka (3 szt)
3. Po pół jajka ugotowanego na twardo na porcje
4. Tofu, jeden plaster na porcje
5. Kiełki po garstce na porcje
6. 1 szalotka
7. 1 ząbek czosnku
8. 1 puszka mleka kokosowego
9. 6 łyżek oleju
10. 1 -2 łyżek sosu rybnego
11. Makaron pszenny chiński ilość wg uznania
12. Kilka listków kolendry
13. sok z 1 limonka
14. Chili jeśli lubicie, ilość wg uznania ;)

Przygotowanie :

Obsmażamy podudzia, a następnie je odstawiamy. Do garnka nalewamy olej i podsmażamy pastę, uważając żeby jej nie przypalić. Dodajemy szalotkę i czosnek i podsmażamy ok 1 minutę. Następnie dodajemy podudzia, wlewamy mleko kokosowe i taką samą ilość wody (co mleka i wrzucamy chili jeśli je lubimy). Wszystko gotujemy na małym ogniu ok 45 minut, od czau do czasu mieszając (gdyby zbyt dużo płynu odparowało to należy go uzupełnić). Po tym czasie przygotowujemy makaron zgodnie z przepisem na opakowaniu i rozpoczynamy smażenie tofu. Zupę doprawiamy  sosem rybnym, sokiem z limonki, ewentualnie solą i pieprzem (wszystko gotujemy na małym ogniu do 10 minut).

Do miseczek nakładamy makaron, nalewamy zupę, pół jajka, garść kiełków, tofu i dekorujemy listkami kolendry i plasterkiem limonki.

Smacznego !!!

Buziaki ;*

czwartek, 17 stycznia 2013

Szafowe nowości ;)

Hej Kochani ;)

Muszę przyznać, że w tym roku wyprzedaże są lepsze niż się spodziewałam i gdybym miała worek pieniędzy to kupiłabym całą masę ubrań i butów... No ale wiadomo jak to jest, po Świętach budżet zwykle jest mocno nadszarpnięty i trzeba się mocno pilnować ;(
Na dzień dzisiejszy mam wszystko, no może z wyjątkiem "pudełkowego" płaszczyka, który mi się marzy, a nigdzie takiego nie mogę znaleźć ;(

Oto kilka nabytków z ostatnich dni ;)

Sklep Internetowy shop.mango.com . Kupiłam tam kilka rzeczy, ale niestety większość musiałam zwrócić, bo rozmiar okazał się za duży i został mi właściwie tylko ten oto sweter ( 49 zł) :


Sweter jest w paski z szarymi rękawami, uszyty w linii A. Idealny dla mnie, bo cudownie "buduje" brakujące biodra ;)

Kolejny zakupy zrobiłam w Zarze :
Półprzezroczysty sweterek w zielonym kolorze (59,90 zł) :


W Zarze kupiłam również bluzowatą marynarkę (79,90 zł), która jest w sieciówkach od wielu sezonów, a ja jeszcze ani jednej nie mam w swojej szafie :


Już teraz wiem, że będzie się straszelnie obierać, za to jest bardzo wygodna ;)

Koszulka z czachą z Benetton (49 zł) :


Cienka koszulka z długim rękawem z Vero Moda kupiona za ok 50 zł (dokładnie niestety nie pamiętam).
Bardzo ją lubię bo również jest utrzymana w linii A co bardzo pasuje moje sylwetce i mnie oczywiście ;)


Mogę powiedzieć, że aktualnie moja szafa została uzupełniona i jestem naprawdę zadowolona, że udało mi się kupić wszystko na wyprzedażach (przynajmniej mam poczucie, że nie przepłaciłam ;).

Buziaki ;*

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Leśna kreska ;)

Hej Dziewczynki ;)

W trakcie wrześniowego pobytu w Szkocji kupiłam w TX Maxx bardzo ciekawy cień firmy Too Faced odcień Label Whore. Jest to ciemno zielony cień z brokatowymi drobinkami z którym próbowałam już jakiś czas temu zrobić dla Was makijaż. Niestety zdjęcia mi się nie spodobały, a sam makijaż wydawał mi się bardzo ciężki i powiem Wam szczerze był po prostu nieładny ;(

Dlatego właśnie postanowiłam, że trzeba go jakoś inaczej wykorzystać ;) Stwierdziłam, że spróbuję zrobić nim kreskę, a właściwie przykryć nim kreskę wykonaną czarnym eyelinerem. Efekt wyszedł graficzny, ale też wg mnie bardzo glamour. Makijaż nadaje się i na dzień i jak najbardziej na wieczór.  Zresztą same oceńcie efekt ;)














Kosmetyki, które użyłam do zrobienia tego makijażu:

Twarz :
Podkład Make Up For Ever HD w odcieniu N115
Korektor MAC Studio Finish Concealer NC15
Puder Maybelline Dream Mat Powder w odcieniu 03
Róż MAC Warm Soul
Rozświetlacz MAC Soft and Gentle

Oczy:
Baza Cashmere
Cienie: na całą powiekę i pod łuk brwiowy nałożyłam matowy cień z Inglota nr 353, załamanie matowy Inglot nr 349, wewnętrzny kącik to MAC Ricepaper,
Eyeliner z paletki Dior pokryty cieniem  Too Faced odcień Label Whore
Tusz Loreal Million Lashes

Brwi:
Kredka z Inglota nr 511

Usta:
Pomadka Sephora Maniac nr 16

Co myślicie o takiej kresce i w ogóle o tym makijażu ?

Buziaki ;*

niedziela, 13 stycznia 2013

Podkład mineralny Lily Lolo - recenzja

Witajcie ;)

Dzisiaj zapraszam Was na recenzję i prezentację podkładu mineralnego Liliy Lolo. Podkład ten kupiłam jeszcze na wakacjach i używałam go praktycznie non stop przez 6 miesięcy. Jest to mój jeden z ulubionych, a może nawet najulubieńszy podkład ;)

Standardowo zacznę od informacji o podkładzie jakie podaje nam sam producent :
  • nie zawiera drażniących substancji chemicznych, nanocząsteczek, parabenów, tlenochlorku bizmutu, talku, sztucznych barwinków, wypełniaczy, syntetycznych substancji zapachowych i konserwantów
  • bezzapachowy 
  • zawiera naturalny filtr przeciwsłoneczny SPF 15
  • wodoodporny i niezwykle wydajny
  • lekka, jedwabiście gładka konsystencja
  • dzięki możliwości aplikacji kilku warstw zapewnia doskonałe krycie, przy czym jednocześnie pozwala skórze oddychać 
  • nada promienny wygląd Twojej cerze: podkłady mineralne Lily Lolo odbijają światło zmniejszając tym samym widoczność drobnych zmarszczek i przebarwień 
  • 100% naturalny 
  • może być używany przez wegetarian i wegan
Skład podkładu : mika, tlenek cynku, dwutlenek tytanu, tlenki żelaza, ultramaryna.

(Powyższe informacje pochodzą ze strony http://www.costasy.pl)

Podkład ma pojemność 10 g i jest zamknięty w poręcznym, plastikowym opakowaniu zawierającym sitko. Ważność podkładu to 24 m-ce od otwarcia, choć ja osobiście spotkałam się z informacjami, że wszelkie produkty mineralne nie maja konkretnego terminu do zużycia. Podkład możecie kupić na stronie www.costasy.pl i ja tam właśnie go zamawiałam. Cena to 69,90 zł. 







Teraz czas na moje osobiste odczucia ;)

Plusy:
  • Świetnie sprawdził się w wielu warunkach pogodowych, zarówno w lecie jak i w zimie. W chłodniejsze miesiące polecam Wam go nakładać na dobrze nawilżoną twarz, 
  • Jego nakładanie jest banalnie proste i rzeczywiście możemy w łatwy sposób budować sobie nim odpowiednie krycie (choć uważam, że możemy nim osiągnąć maksymalnie średnie krycie),
  • Dzięki zawartości cynku zalecza moje zmiany trądzikowe i chroni skórę przed występowaniem nowych,
  • Bardzo dobrze zachowuje się na skórze  przez cały dzień, nie waży się i nie ciemnieje, 
  • Nie zatyka porów,
  • Wybór odcieni jest naprawdę szeroki i na pewno każda z Was znajdzie kolor idealny dla siebie. Ja mam kolor Blondie i dla mnie jest on idealny, nie za żółty, nie za szary ot taki chłodny odcień w sam raz dla bladolicych ;) 
Minusy:
  • Nawet przy kilku warstwach krycie uznałabym za średnie i konieczne staje się dołożenie korektora na problematyczne miejsca. Jednak mimo tego ja preferuję takie podkłady bo pozwalają mojej skórze oddychać, a sam efekt na skórze jest bardzo naturalny. Także pewnie dla niektórych z Was jest to minus, a dla innych nie, wszystko zależy od tego co kto lubi ;) 

A teraz prezentacja na twarzy ;)

Mam nadzieję, że będziecie wyrozumiałe, bo moja cera jest obecnie w kiepskim stanie, a do zdjęcia dodatkowo zmywałam poprzedni makijaż, więc jest mocno czerwona od tarcia wacikiem ;(




A tak skóra wygląda po nałożeniu podkładu (bez korektora, pudru i interwencji photoshopa ;) :




Tutaj kolor jest bardziej realny niż ten ze zdjęcia powyżej :




Podsumowując :  Ja jestem jak najbardziej na tak, dobre krycie, ładne rozświetlenie, idealny kolor i zapobieganie powstawaniu zmian trądzikowych to jest to co uwielbiam w podkładach. Polecam każdemu, szczególnie tym z Was, które mają skórę problematyczną.

Buziaki ;*