Rimmel Apocalips 201 Solstice

Hej Kochani :)

Ostatnio pokazywałam Wam co udało mi się upolować w Rossmannie. Na błyszczyki Apocalips zaczaiłam się dopiero przy ostatniej, promocyjnej wizycie i muszę powiedzieć, że kolorów zostało niewiele. I gdyby nie moja wrodzona upierdliwość nie kupiłabym zapewne ani jednego odcienia. Ale ponieważ ja uwielbiam sobie pogadać to postanowiłam podpytać sprzedawczynie czy coś im się nie ostało w miejscu niedostępnym dla klienta... I tak oto zaczęło się przewalanie w szufladach i poszukiwanie innych odcieni :) Ten, który chcę Wam dzisiaj pokazać jest moim ulubionym ustowym mazidłem ostatnich dni :)

A mowa o kolorze 201 Solstice. I jest to brudno-różowy  średni odcień, idealny na dzień. Fajne jest w nim to, że mogę dawkować sobie przyjemność i nakładać go mniej np. wklepując palcem dzięki czemu odcień jest mniej widoczny i subtelny. Można też nałożyć konkretną warstwę, która zupełnie odmieni kolor ust. Minusem przy konkretnym nałożeniu jest to, że lubi pobrudzić zęby i trzeba na to uważać. Ogromnym plusem tego pomadko-błyszczyku jest to, że nie ma prześwitów naturalnych ust, nawet przy bardzo delikatnym nałożeniu.

Opakowanie jest całkiem przyjemne, typowo błyszczykowe. Aplikator w formie gąbeczki spełnia swoją funkcję i jest całkiem precyzyjny.

Tutaj możecie przeczytać kilka słów od producenta :

Prezentacja na ręce i na ustach :

Co do trwałości to jest całkiem, całkiem. Utrzymuje się dłużej od standardowego błyszczyka, ale krócej od pomadki. Lubię takie pośrednie produkty, bo właśnie mają lepszą trwałość od błyszczyka, ale też nie wysuszają ust jak standardowe pomadki. Myślę, że rozglądnę się również za innymi delikatniejszymi kolorami. Ja jestem na tak :)

Znacie te pomadko-błyszczyki od Rimmela? Jeśli tak to co o nich myślicie ?

Buziaki :***